środa, 13 kwietnia 2016

23.Na święta kolęda dwóch serc

Perspektywa Izy

   Następnego dnia, gdy tylko się obudziliśmy z Facundo, on pojechał spakować swoje rzeczy, a ja swoje. Mimo tego wina, pamiętałam co do joty wszystko z tamtego wieczoru. Spakowałam w pośpiechu wszystkie swoje rzeczy.  Po godzinie zadzwonił do mnie dzwonek do drzwi. Myślałam, że to Conte. A to był… Srećko.

- Hej, a ty co tu robisz? – Spytałam nieco zdezorientowana.
- Masz chwilę?
- No jasne. Właź. – Odpowiedziałam.

   Zauważyłam, że był jakiś zbity z tropu i to kompletnie. Zdjął buty i usiadł na kanapie. Zrobiłam nam na szybkiego herbatę.

- Też wyjeżdżasz? – Spytał, patrząc na walizkę.
- Tak, do rodziców. Srećko masz niemrawą minę, co się dzieje?  - Gdy tylko usłyszał moje pytanie westchnął głośno.
- Bo ty się przyjaźnisz z Patrycją, nie?
- No jesteśmy jak siostry.
- To możesz mi powiedzieć jak do niej dotrzeć? Dać mi jakieś wskazówki?
- Chwila moment, bo chyba nie nadążam. O co chodzi? – Spytałam, patrząc na niego kompletnie zdezorientowana. – O matko ty chyba nie… - Przeszedł mi przez myśl jeden scenariusz wydarzeń.  Zaczęło mu na niej zależeć.
 - Tak wiem,  to niedozwolone, spoufalać się z kimś z klubu bla bla, ale ty i Andrzej, a teraz Facundo…
- Nie w tym rzecz. Jestem w szoku.
- Widzę właśnie.
- Patrycja jest dość zamkniętą w sobie dziewczyną. Po Włodarczyku na pewno nie będzie tak prosto do niej dotrzeć.
- Ja widziałem co innego. Wczoraj z nim wychodziła z wielką walizką z jej mieszkania.
- CO?!
- Chyba się pogodzili. – mruknął i podrapał się po głowie.
- O kurwa… - Jedynie to mi ślina na język przyniosła.

   Opowiedział mi trochę, co go gryzło, ale wiadomo czas nikogo nie rozpieszczał. Zdążyłam się dowiedzieć tyle, że coś zaiskrzyło, że mu zaczęło zależeć i chce spróbować ją zdobyć. Niby wszystko brzmiało tak prosto, ale nie było. Chodziło w końcu o moją przyjaciółkę i nie chciałam, żeby ktokolwiek ją zranił. Nie wiedziałam jak chłopakowi doradzić, żeby chociaż trochę ułatwić mu zadanie. No po prostu nie miałam zielonego pojęcia. Po niespełna godzinie trochę podbudowany wyszedł z mojego mieszkania. I fart życiowy chciał, że minął się w nich z Conte.

- A co Srećko chciał? – Spytał, gdy zamknął drzwi.
- Porady, wyżalić się… Jest trochę zbity z tropu.
- A co się dzieje?
- Patka mu się spodobała i zaczęło mu zależeć na niej, bardziej jak na zwykłej koleżance z pracy.
- O stary.
- A sprawę skomplikował fakt, że pogodziła się z Włodim i gdzieś z nim wychodziła z wielką walizką i muszę do niej zadzwonić, żeby mi cholera jasna wyjaśniła, co ona najlepszego odwala.
- Iza, spokojnie. Na to znajdziesz czas. Teraz musimy jechać.
- Cholera masz rację. Później z nią porozmawiam. – Mruknęłam i poszłam ubrać kurtkę i całą resztę.

   Po paru chwilach byliśmy w samochodzie. Po krótkiej sprzeczce, kto będzie prowadził, za kółkiem usiadłam ja. W końcu jechaliśmy do mnie, więc znałam drogę jak własną kieszeń.
   Minęła ona nam niesamowicie szybko. Non stop rozmawialiśmy, śpiewaliśmy piosenki, mimo że żadne z nas na dobrą sprawę nie potrafi śpiewać. Momentami płakaliśmy ze śmiechu. Gdy tylko wysiedliśmy z mojego samochodu, moja mama wyszła nas przywitać. Trochę mina jej zrzędła, gdy zobaczyła nie Wronę, a Facundo.

- Iza kochanie moje, w końcu jesteś! – Wyściskała mnie za wszystkie czasy.
- Hej mamuś. To jest Facundo. Kolega z pracy. – Uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry, miło panią poznać.
- Dzień dobry. Chodźcie do środka, bo zimno jest. – poleciła, co od razu po wyjęciu walizek zrobiliśmy.

   Gdy tylko zostawiliśmy walizki w moim pokoju, mama zawołała nas na kawę i ciasto.

- Jak droga?
- A dobrze, bez większych problemów. A co u Was?
- A dobrze. Ojciec jeszcze w robocie, ale ja zrobiłam sobie wolne, bo w końcu jutro Wigilia.
- Pomożemy Ci. – powiedziałam.
- Na razie odpocznijcie oboje to była długa podróż. Izka, mogę cię jednak na chwilę na korytarz prosić?
- No pewnie. – Odpowiedziałam i poszłam za nią.
- Co to za chłopak? Mówiłaś, że przyjedziesz z Andrzejem?
- O matko… Sprawa z Wroną jest dawno zamknięta i nieaktualna.
- A co zrobił?
- Mamo nie chcę teraz o tym rozmawiać, dobrze? Nie ma go i tyle.
- Izka nie podoba mi się to co robisz.
- Facundo miał spędzać sam święta to go zaprosiłam. Co to za różnica, czy to jest on czy Andrzej?
- Widać, że zależy mu na tobie. Dobrze mu z oczu patrzy.

   Na te słowa jedynie posłałam jej delikatny uśmiech. Po wypiciu kawy i odpoczynku poszłam z Conte na miasto pokazać mu okolice. Miasto mu się bardzo spodobało, bo miało swój urok. Niestety pogoda postanowiła nas nie rozpieszczać i musieliśmy wracać do domu. Po powrocie od razu zaczęliśmy pomaganie mamie z porządkami i przygotowywaniem wigilijnych potraw. Nie obyło się bez śmiechu w naszym wydaniu.  Dopiero późnym wieczorem mieliśmy czas dla siebie. Gdy Facu poszedł pod prysznic ja poszłam do mojej rodzicielki.

- To w końcu wyjaśnisz co się wydarzyło?
- Zdradzał mnie. – Wyszeptałam ze łzami w oczach. – Bezprecedensowo mnie zdradzał, a potem załatwił tej lafiryndzie pracę jako fotografka. – dodałam i się rozpłakałam jak dziecko.

   Kobieta nie wiedziała co powiedzieć. Przytuliła mnie mocno i zaczęła głaskać po plecach i uciszać.

- Co ja takiego robię źle? Pierw Matt, teraz Andrzej. Co ja im takiego zrobiłam? Przecież starałam się dać im szczęście jakie tylko potrafiłam zaoferować. Robiłam wszystko, żeby było dobrze.
- Wiesz, malutka… Czasami nawet kiedy staramy się jak możemy, robimy wszystko co w naszej mocy, nie udaje się nam. Może nie pójść po naszej myśli. Nie martw się kochanie. Idiota nie wie co stracił. Jesteś warta o wiele więcej niż ci dwaj Don Juani. Może właśnie przy Facundo znajdziesz to czego szukasz cały czas? Spokój, szczęście, bezgraniczną, bezwarunkową miłość? Chłopak patrzy na ciebie i nie widzi nikogo wokół.
- Skąd to wiesz?
- Oj dziecko, ja żyję tyle lat na tym świecie, że wystarczy czasami, że tylko spojrzę na człowieka, a już wiem jaki jest. A tobie na nim zależy?
- Nie wiem. Może tak. – Wyszeptałam.
- To walcz. Daj mu szansę. Zapomnij o tych dwóch idiotach i ułóż sobie życie.
- Chyba masz rację. – spojrzałam na nią.

   Wzięłam kieliszki i czerwone wino i poszłam na górę do niego. Gdy tylko przekroczyłam próg pokoju, on przywitał mnie ciepłym i troskliwym uśmiechem.

~*~

Perspektywa Patrycji

   Droga do Andrychowa minęła spokojnie. Jechaliśmy wieczorem, więc praktycznie całą przespałam. Gdy dojechaliśmy na miejsce, jego rodzice już spali, więc po cichu poszliśmy do jego pokoju. Dzięki Bogu miałam swój własny więc o nic nie musiałam się martwić.
   Podeszłam do swojej torebki i wyjęłam prezent od Srećko. Wyjęłam z ozdobnej torebeczki podłużne czarne pudełko od Apartu. Wzięłam głęboki oddech i je otworzyłam. Był to delikatny, złoty naszyjnik z sercem i brylantem. Był piękny. Zaparło mi dech w piersiach. Jednak to nie było wszystko.  W torebeczce było coś jeszcze. To był perfum Calvina Kleina Enternity Moment. Spojrzałam przed siebie. Przecież on musiał tak się wykosztować. Przypomniała mi się jego mina, gdy zobaczył Wojtka.
   Tej nocy nie zmrużyłam oka. Myślałam o nim. O Lisinacu. 
   Następnego ranka wstałam niemalże nieżywa. Usłyszałam pukanie do drzwi, kiedy się ogarniałam.

- Proszę! – Zawołałam.
- Ooo już wstałaś. Mama zrobiła śniadanie.
- Jasne, już idę. – odłożyłam szczotkę na półkę i zeszłam z Wojtkiem do kuchni.  – Szczerze się boję.
- Moja mama nie gryzie. Spokojnie. – Zaśmiał się. – Cześć mamo! – zawołał, gdy weszliśmy do kuchni.
- Wojtuś! Kiedy przyjechałeś? – Ucałowała go w policzek i wyściskała.
- W nocy. Chcę ci przedstawić Patrycję, moją koleżankę z pracy i fizjoterapeutkę.
- Dzień dobry. Bardzo miło mi panią poznać. – Uśmiechnęłam się i podałam jej dłoń, którą jego mama od razu uścisnęła.
- Cześć Patrycja. A nie mówiłeś, że będziemy mieli gościa.
- Patrycja miała spędzać sama święta, więc zaprosiłem ją do nas.
- I bardzo dobrze! Im więcej nas tym lepiej! – Uśmiechnęła się szeroko.
- Może pani w czymś pomogę? – Spytałam. – Zawsze jest dużo roboty ze świętami więc…
- Ależ dziecko  drogie. Jesteś tu gościem i nawet rąk sobie nie ubrudzisz. O nie.
- Naprawdę to żaden problem. Będę naprawdę szczęśliwa, jeśli będę mogła pomóc.
- No skoro chcesz, to czemu nie! Siadajcie do stołu, bo jajecznica wam kompletnie wystygnie!  - Poleciła.

Od razu usiedliśmy do stołu i  zaczęliśmy jeść.

- Jak ci się spało?
- Powiem ci szczerze, że nie spałam dużo, ale dobrze. – Odpowiedziałam.
- Coś cię trapiło?
- Nie no co ty. Chyba byłam tak zmęczona, że zasnąć nie mogłam, ale już jest dobrze. – Posłałam mu delikatny uśmiech.

   Po śniadaniu od razu zabrałam się za przygotowywanie salonu z Wojtkiem. On poodkurzał i wytarł wszędzie kurze, a ja jako że skończyłam technikum hotelarskie, postanowiłam wykorzystać swoją wiedzę z obsługi konsumenta i przygotować stół jakiego jeszcze nikt nie widział. Latałam wokół niego niemalże na wysokości lamperii, ale za to efekt moim zdaniem był powalający. Kiedy jego mama weszła do salonu zatkało ją.

- O Matko Boska. Kto stroił stół?
- To mamo, jest dzieło Patki. – Uśmiechnął się.
- Jest piękny.
- Dziękuję bardzo. – Odpowiedziałam nieco speszona.
- Ale naprawdę, kończyłaś jakiś kurs kelnerski czy coś?
- Technikum hotelarskie. – Uśmiechnęłam się. – Chciałam wykorzystać trochę swoją wiedzę.
- Od razu widać, że kobieca ręka to robiła. – poklepała mnie po ramieniu.
- Dziękuję. – Zaśmiałam się i spojrzałam na Włodarczyka.

   W końcu nadeszła 17:00. Już się ściemniło. Wszystkie potrawy były już na stole, a my odświętnie ubrani staliśmy przy nim. Ubrałam się w małą czarną, sięgającą do ¾ uda. Wojtek się do mnie non stop uśmiechał. W końcu jego tata rozdał wszystkim opłatek i jako głowa rodziny zaczął mówić.

- W tę święta moi drodzy, życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Przede wszystkim zdrowia, szczęścia, pogody ducha, spełnienia marzeń i żebyśmy spotkali za rok w tym samym gronie.

   Wtedy wszyscy zaczęli do siebie podchodzić. Ja trafiłam od razu na Włodarczyka. Pomijałam już ten fakt, że pierwszy raz od lat spędzałam święta w ten sposób.

- No to Pati. – zaczął i ułamał kawałek z mojego opłatka. – Życzę ci wesołych świąt, zdrowia, szczęścia, uśmiechu, samych przyjaciół, sukcesów w pracy i w życiu zawodowym, żebyś zawsze otaczała ludzi swoją troską, żebyś spełniła swoje najskrytsze marzenia. – Mówił i wcale nie zamierzał skończyć.

   Mi zaszkliły się oczy od razu. Spojrzałam w sufit. Niestety uroniłam kilka łez.  To ciepło rodzinne przypomniało mi, czego tak naprawdę mi brakuje w życiu. Rodziny.

- Nie płacz. – Szepnął i wytarł delikatnie opuszkiem mój policzek.
- Przepraszam, to są moje pierwsze takie święta. – Szepnęłam. – Wzruszyłam się.
- Ooo. – Uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Dobra. To ja życzę ci też wesołych świąt, dużo zdrowia, żeby kontuzje cię omijały szerokim łukiem, sukcesów ze Skrą i każdym klubem, w którym będziesz grał, żebyś trochę szybciej myślał, zanim coś powiesz. – Zaśmiałam się, a on mi zawtórował. – i żebyś miał kiedyś taką osobę, której powierzysz wszystkie sekrety, będzie dawała ci szczęście, no i takiej rodziny, która zawsze będzie za tobą stała murem. Choć taką już masz. – Uśmiechnęłam się.

   Po złożeniu życzeń zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść, rozmawiać i cieszyć się swoją obecnością. Ta atmosfera była dla mnie magiczna. Nie było sporów, kłótni. Była typowa rodzinna atmosfera. Po zjedzeniu uroczystej kolacji zaczęliśmy śpiewać kolędy. To była magia. W końcu odeszliśmy od stołu i przyszedł czas na prezenty. Dla każdego było po jednym. Spojrzałam na Wojtka zdezorientowana. Dostałam piękną złotą bransoletkę. Na pasterkę  nie szliśmy, bo byliśmy zbyt zmęczeni po całym sprzątaniu.
   Wróciłam do swojego pokoju. Wysłałam wszystkim życzenia świąteczne. Wzięłam pudełeczko z naszyjnikiem od Lisinaca. Był przepiękny. Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie. Ten dzień był spełnieniem mojego marzenia. Zeszłam z powrotem na dół i usiadłam na kanapie obok Wojtka.

- I jak?
- Co jak? – spytałam.
- Ci się podoba?
- To było spełnienie mojego najskrytszego marzenia. – Wyszeptałam. – Dziękuję.
- A tak się zapierałaś. – Zaśmiał się.
- Cicho. – mruknęłam.

   Wojtek zrobił nam wszystkim zdjęcie. Ja tak samo i dopisałam „Dzisiaj spełniło się moje najskrytsze marzenie. Pierwsze tak wzruszające, rodzinne Święta. Życzę Wszystkim Wesołych, pogodnych i przede wszystkim RODZINNYCH Świąt Bożego Narodzenia J” i wstawiłam na Instagrama. Około północy poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i przebrałam się w swoją piżamę. Usiadłam na łóżku. Ktoś zadzwonił do mnie. Srećko. Odebrałam natychmiast.

- Halo?
- Hej Pati. Wesołych Świąt.
- Wesołych Świąt, Srećko. – Uśmiechnęłam się do siebie. – Jak tam?
- A dobrze, u mnie do świąt jeszcze daleko, ale wiem, że w Polsce teraz są, więc dzwonię z życzeniami.
- Ooo dziękuję, kochany jesteś.
- A jak prezent?
- Jest przepiękny. Nie musiałeś tak się wykosztowywać.
- Ale chciałem. Dla ciebie wszystko.
- Może jak wrócisz to wpadniesz na kawę?
- No to raczej ty do mnie, ja u Ciebie byłem ostatnio. – Usłyszałam jego śmiech
- No dobra niech ci będzie. To wtedy u Ciebie.
- No spoko. Widziałem zdjęcie. Fajnie cię widzieć taką szczęśliwą.
- Dzięki. – i tak z krótkiej rozmowy zrobiła się rozmowa do prawie trzeciej w nocy.
  

   Dużo się śmialiśmy, opowiadaliśmy żarty i po prostu rozmawialiśmy o wszystkim czym się dało. W końcu jednak nas obojga dopadło zmęczenie więc skończyliśmy rozmowę. Po tej rozmowie spokojnie odpłynęłam w Krainę Morfeusza. 

8 komentarzy:

  1. Genialny jak zawsze. Co ty dużo mówić. Cieszę się że Patrycja spędziła te święta z kimś i poczuła prawdziwą rodzinną atmosferę. Jestem ciekawa co z Andrzejem. Jak spędził te świata. I czy Iza mu wybaczy czy też nie ;)
    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie alę chce więcej Andersona, rozdział super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też chciałabym wiedzieć co z Andrzejem :) No i bardzo bym chciała, żeby Patrycja była z Wojtkiem, ale trochę żal mi Srećko. Rozdział genialny i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. SRECKO! SERCKO! Kibicuję mu z całego serducha! Fajny chłopak. wydaje się ogarnięty - jako chyba jedyny. A Wojtek - nie wiem. Nie umiem zebrać myśli, więc skomentuję to krótko.
    Ale poważnie, pojęcia nie mam co napisać. W sumie Facu też kibicuję. Dobra koniec. Pozdrawiam i czekam jak to się dalej potoczy! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej czemu jeszcze nie ma rozdziału, twój blog jest super ciekawa jestem których panów wybiorą dziewczyny. ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nowy rozdział kochana bo nie mogę się doczekać.

    W wolnej chwili zapraszam na nowe opowiadanie, którego głównymi bohaterami będą francuscy siatkarze, a konkretnie: Earvin N'Gapeth, Thibault Rossard i Kevin Tillie. Liczę, że zajrzysz i jeśli Ci się spodoba zostaniesz na dłużej :)

    http://we--can--keep--it--undercover.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Anderson Anderson ja chcę go więcej w rozdziałach i kiedy pojawiają się nowe?

    OdpowiedzUsuń