wtorek, 25 sierpnia 2015

14. This summer's gonna hurt like a motherf****r.

        Rozpakowywałam zakupy kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego mieszkania. Idiotka ze mnie. Nawet drzwi nie zamknęłam.
- Dziękuję ci bardzo. Musiałem wracać taksówką.
- Oo biedactwo nie przyzwyczajony do takiej komunikacji. Poza tym nie nauczono cię, że wchodząc do kogoś się puka? A jakbym nago stała?
- Dobra weź. Myślisz, że ja cię nago nie widziałem? Rozumiem, że mogłaś być na mnie zła ale żeby aż tak. Zostawić samego na pastwe losu.
- A ty masz pięć lat? Albo czy wyglądam na twoją matkę?
        Matt zmierzył mnie zabójczym wzrokiem i wyszedł. Chwilę po nim usłyszałam pukanie. Raptem debil uczy się jak trzeba postępować.
- Czego znowu chcesz? -Otworzyłam drzwi a za nimi stał nie kto inny jak Andrzej Wrona
- Może nie wyglądam na Matta ale czegoś chcę. Mogę wejść?
- Proszę. -Wpuściłam siatkarza do mieszkania. Andrzej usiadł na kanapie i rozsiadł się jak u siebie. Oni na prawdę za dużo sobie pozwalają. - Czegoś do picia byś chciał?
- Nie dziękuję. Masz może ochotę wyskoczyć na jakiś obiadek albo kolacyjkę?
- Raczej nie.
- Dlaczego? Dobra wiem przegiąłem ale ile można się gniewać.
- Nie o to chodzi. Nie mam ochoty.
- O Sabine chodzi? Obiecałem, że ci pomogę w tej przeprowadzce ale tak wyszło.
- Rozumiem. Każdy facet ma swoje potrzeby.
- Widzisz jak się rozumiemy. Nie daj się prosić.
- Nie dzisiaj.
- A może nie musimy nigdzie wychodzić. Ugotujemy coś razem.
- Znam cię krótko ale wiem, że nawet wodę na herbatę potrafisz popsuć.
- Albo zrobimy tak jak ostatnio. Ja robię zakupy i sprzątam, a ty gotujesz.
- Andrzej nie chcę cię wyganiać ale ja na prawdę nie mam ochoty na jakieś kolacyjki.
- Okej rozumiem. A może...
- Idź się wyśpij jutro znowu treningi.
        Wyszedł. Już cieszyłam się chwilą ciszy kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Oszaleje z tymi ludźmi. Ja się muszę stąd wyprowadzić.
- Czy wy jesteście tacy tępi i nie rozumiecie co do was mówię? -Otwieram drzwi, kończąc zdanie, a moim oczom ukazuje się twarz Falascy. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię.- O Miguel wejdź. Przepraszam za taki naskok na ciebie. Wydawało mi się, że chłopacy znowu coś chcą.
- Uwierz mi teraz ich się tak szybko nie pozbędziesz.
- Chciałbyś może coś do picia?
- Nie dziękuję. Wpadłem tylko dać ci rzeczy bo już przyszły. Jakby coś było za duże albo za małe to wymienimy. Tutaj masz jeszcze papiery wszystkie. Jakbyś czegoś nie rozumiała albo nie wiedziała to wal śmiało. Zostawiłem ci tam numery do wszystkich zawodników, sztabu oraz do tych wszystkich z biura.
- Okej. Dziękuję bardzo. Na którą jutro robimy trening?
- 9:30 i 18:30. A w czwartek wyjazd. Ale to o tym jutro będziemy rozmawiać. Mam tylko prośbę muszę rano jechać do urzędu jakiegoś. Poprowadziłabyś sama pierwszy trening? Wiem, że nie masz doświadczenia ale jesteś zuch dziewczyna i dasz radę.
- Pewnie nie ma sprawy.
- Dobra dziękuję. Nie będziesz musiała przychodzić na ten drugi. Na razie wtedy.
        Odprowadziłam trenera do drzwi i pożegnałam. Spojrzałam na rzeczy które przyniósł mi Miguel. Walizka, torba, garnitur sztuk dwie, dres sztuk dwie, o dziwo sukienka, bluzy, buty do garnituru. Taaak koturny. Nie te ich wieśniackie ciżemki. Wszystko z logiem PGE SKRY BEŁCHATÓW. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam na snapa oraz instagrama. Po chwili w moim telefonie zaczął robić się wodospad jak u Andrzeja. Śmiałam się sama z siebie jaka to ja się zrobiłam sławna.
        Postanowiłam najpierw zrobić coś do jedzenia, a potem przymierzyć ciuchy. Zmierzałam w stronę kuchni gdy nagle do moich drzwi zaczął się ktoś dobijać. Postanowiłam nie otwierać bo wiedziałam, że to jest któryś z chłopaków. Kiedy zrobiła się cisza i już myślałam, że sobie poszedł dostałam SMS od Andrzeja.
"Wiem, że tam jesteś. Twój samochód stoi na dole. Otworz mi"
"Słyszałem dźwięk sms, a ty nie rozstajesz się z telefonem. Dalej tu stoję."

        No cóż. Chcąc nie chcąc musiałam mu otworzyć. Jednak kiedy w końcu się na to zdecydowałam zaczęłam tego żałować. Moim oczom ukazała się 10 osobowa grupa w składzie: Anderson, Wrona, Kłos, Conte, Uriarte, Włodarczyk, Lisinac, Marechal, Patrycja i Aleksandra. Z obecności ostatnich to najbardziej się cieszyłam. Wpuściłam ich do środka.
- Że tak się spytam. Co tutaj robicie?
- Widziałem na insta, że dostałaś rzeczy. No to zadzwoniłem do Włodarczyka, a potem to jakoś tak samo poszło. -powiedział Wrona
- I co w związku z tym? Ładnie to tak trenera po godzinach nawiedzać?
- My tylko wpadliśmy zobaczyć jak w ciuchach wyglądasz.
- Włodarczyk ty bardzo chcesz widzę biegać jutro.
- I tak będę. Falasca zawsze karze nam biegać.
- Masz pecha bo jutro ja prowadzę trening i skoro tak bardzo lubisz biegać to w takim razie jutro zamiast 30 kółek zrobisz 50.
- Iza przecież wiesz, że żartowałem. - widziałam przerażoną minę Włodarczyka
- Chcecie coś do picia?
- 8 kaw i 1 herbatę. - powiedział Andrzej
- My pójdziemy z tobą, pomożemy ci.
        Ola i Patrycja skierowały się ze mną do kuchni. Widziałam ich miny. Szybko zagoniły mnie do łazienki i kazały się przebrać. Wszystko pasowało jak ulał. Jakby było szyte na mnie.
        W połączeniu z koturnami dawało to świetny efekt. Wyszłam aby pokazać się reszcie. Widziałam ich zdziwione miny.

- Jak my mamy się skupić na grze, kiedy obok będzie taka śliczna trenerka.
- Wrona czy ty chcesz dostać ściera po łbie?
- Dobra ty nie gadaj tylko w kolejne się przebieraj.
- Oszaleje z wami.

        Próbowałam zapiąć sobie sukienkę jednak nie udawało mi się to. Nie chciałam drzeć się na całe mieszkanie więc napisałam SMS do Oli czy mogłaby przyjść. Po chwili usłyszałam tylko jak otwierają się drzwi. Nawet nie odwracałam się tylko wzięłam włosy do góry i odsłoniłam zamek.
        Poczułam kogoś dotyk jednak nie był on damski. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam twarz Andrzeja. Stał uśmiechnięty i schylił się do mojego ucha.

- Pięknie wyglądasz jednak bez niej wyglądasz jeszcze lepiej.

        Andrzej dotknął mojego policzka i nachylił się nade mną. Tak po prostu to się stało. Zaczęliśmy się całować. Siatkarz złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Całowaliśmy się coraz zachłanniej. Jednak po chwili o pamiętałam się. Odepchnęłam Wronę od siebie i wyszłam z łazienki do wszystkich.
        Widziałam jednoznaczną minę Matta. Wiedział co przed chwilą działo się w łazience. Reszta raczej nie była tego świadoma. Całe szczęście. Znajomi posiedzieli u mnie jeszcze trochę i po 20 wyszli. Został tylko Matt jako, że mieszkał obok postanowił pomóc mi sprzątać. Zamknęłam drzwi za gośćmi i udałam się w stronę Andersona.

- Co ty sobie wyobrażasz?
- Słucham?
- Znasz go tak krótko na dodatek jest twoim zawodnikiem. Iza jak ty się zachowujesz.
- Przypominam ci że również jesteś moim zawodnikiem, a rozstaliśmy się dawno temu.
- Ja się nie liczę. Iza. Ja ciebie dalej kocham a ty całujesz się z innym.
- Życie. Wyobraź sobie że ja czułam się o wiele gorzej.
- Myślisz że jesteś jedyna? Proszę Cię. Ten idiota może mieć dziewczyn na pęczki i co tydzień ma inną.
- A ty go aż tak dobrze znasz?
- Uwierz mi, że nie jedną się chwalił. -
- Dobra Matt dziękuje za pomoc możesz już iść.
- Ale.. - Na razie. Wiesz gdzie są drzwi.
Perspektywa Patrycji 

        Wracałam z Wojtkiem który postanowił mnie odprowadzić do mojego bloku. Rozmowa o dziwo nam się kręciła. Chwilami niby przez przypadek dotknął mojej ręki. Kiedy byliśmy już koło mojej klatki podziękowałam siatkarzowi i chciałam odejść kiedy Włodarczyk złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoja stronę. Wtedy poczułam jego usta na swoich. Natychmiast go odepchnęłam.

- Co ty sobie wyobrażasz?!
- Przecież wiem, że tego chcesz. Która by nie chciała.
- Każda.
- Już nie rób z siebie takiej cnotki. Wiem, że byłoby ci ze mną dobrze. -Dostał ode mnie w twarz. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie
- Oj dobra. Jeden numerek i nic więcej. -Oberwał po raz drugi
- Jeszcze masz coś do powiedzenia? Nie. To do widzenia. I żebym ciebie więcej tu nie widziała. – warknęłam.

        Z prędkością światła pobiegłam na drugie piętro do swojego mieszkania. Byłam nie dość, że wściekła to jeszcze przerażona. JAK JA MIAŁAM BYĆ FIZJOTERAPEUTKĄ?! KIEDY ON TAM BYŁ?! To było niedorzeczne. Zamknęłam drzwi od mieszkania na wszystkie możliwe spusty, żeby nikt nieproszony się do niego nie dostał. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym pokierowałam się do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki. Ręce mi się niemiłosiernie trzęsły.

       W końcu szklanka skończyła przez to na kafelkach cała potłuczona w drobny mak. Przetarłam twarz dłońmi, po czym odgarnęłam włosy z twarzy. Nie mogłam się go bać. Wtedy by wygrał. Szybko uprzątnęłam cały syf i poszłam do sypialni. Usiadłam na swoim łóżku. Zauroczenie minęło tak szybko, jak się zaczęło. Postanowiłam nikomu o tym nie mówić. To by rozpętało wojnę, której psychicznie bym nie przeżyła. 
        Postanowiłam pójść pod prysznic, a kiedy już go brałam, po prostu dałam upust wszystkim emocjom. Łzy mieszały się z gorącą wodą. W końcu nie wytrzymałam i walnęłam pięścią w kafelki i krzyknęłam. Jednak zmieniłam zdanie. Muszę o tym komuś powiedzieć, bo oszaleję. W szlafroku poszłam do salonu. 

- KURWA MAĆ, CO TY TU ROBISZ?! – wydarłam się przerażona. Myślałam, że zejdę na zawał.
- Chciałem klucze oddać.
- WRONA WYPIERDALAJ STĄD! – powiedziałam głośno.
- Czekaj… Co ty masz na rękach? – spytał i chwycił moją prawą rękę.
- Po prostu stąd wyjdź.
- Co to jest? Kto ci to zrobił? – dopytywał. Już nie miałam siły. Oczy zaszły mi łzami. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. - Młoda co się dzieje?
- Wojtek… - powiedziałam trzęsącym głosem.
- Co? To jego sprawka? -Tylko potaknęłam na to głową. Koniec końcu powiedziałam o tym całym zajściu pod blokiem. - I Włodek to zrobił? – spytał z niedowierzaniem.
- Nie kurwa Marycha z bagien. Myślisz, że od tak sobie bym narobiła takich siniaków na nadgarstkach? – spytałam.
- Wszystkiego bym się spodziewał, ale nie tego. – westchnął i wypuścił powietrze z ust.
- Iza nie może się dowiedzieć. Nikt nie może. – szepnęłam i spojrzałam na niego.
- Nie mogę ci tego obiecać, wiesz. Pogadam z nim.
- NIE! Pogorszysz sprawę. – powiedziałam szybko. – W ogóle po co ja ci to mówiłam…
- Właśnie bardzo dobrze zrobiłaś.
- Nie wydaje mi się.
- Andrzej idziesz? – usłyszałam Lisinaca. Spiorunowałam Wronę wzrokiem.
- Idę. – powiedział szybko. – Pogadamy jutro na treningu. – skierował się do mnie.
- O hej Pati. – przywitał się. – C… Co jest grane?
- Nic. Wychodzimy.
- Ale…?
- Już wypad. – pogonił go Wrona.

         Zostawił klucze na stoliku, a po chwili w mieszkaniu zapadła cisza. Poszłam przebrać się w piżamę, po czym położyłam się do łóżka. To było pewne. Tej nocy, nie mam nawet co marzyć o śnie. Wyczekiwałam tylko ranka.


piątek, 14 sierpnia 2015

13. Czuję puls.

Czułam się trochę dziwnie jadąc tak z Mattem. W końcu nie widzieliśmy się trzy lata, a dużo nas łączyło. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Woleliśmy ciszę. Będąc w Łodzi, Matt podrzucił mnie do domu, a sam pojechał załatwić swoje sprawy. Wyciągnęłam kartony i zaczęłam się pakować. Rzeczy które nie były mi potrzebne od razu wyrzuciłam. Było to moje mieszkanie więc postanowiłam je wynająć. Wiadomo całe życie w Bełchatowie mieszkać nie będę. Po około 4 godzinach byłam gotowa. Nie chciałam czekać na Andersona i zaczęłam sama nosić kartony. Kiedy szłam z trzecim na osiedle zajechał czarny samochód z Amerykaninem w środku. Widziałam jego minę, czekało mnie kazanie jak nic.

- Czy ciebie Bóg opuścił??!! Przecież miałaś na mnie poczekać.
- Ej Anderson ty się hamuj z tą gadką. Parę ponosiłam i nic mi się nie stało więc.
- Więc. Ty zawsze musisz być uparta. Stoisz tutaj i czekaj. Resztę ja niosę.
- Ty się z choinki urwałeś?
- Cicho. Mam cię przywiązać czy sama będziesz stała w spokoju?
- Kolega się za bardzo nie rozkręca?
- Kiedyś ci się to podobało.

Widział jak na moją twarz wpłynął rumieniec. Z głupim uśmieszkiem wziął ode mnie klucze i poszedł nosić kartony. Niech tylko będzie trening. W głowie już obmyślałam plan zemsty. Kiedy byliśmy zapakowani mogliśmy ruszyć. Ja jechałam pierwsza, a Matt za mną. Kiedy była prosta, pusta droga przyśpieszyłam. Amerykanin został w tyle, ale nie na długo. Wygrałam jednak bo Matt za każdym razem nie mógł mnie wyprzedzić. Widać kto rządził w tym związku. Po 45 minutach dojechaliśmy do Bełchatowa. Ponosiliśmy (czytaj Anderson nosił) kartony i mogłam zacząć się rozpakowywać. Matt stał oparty o futryne i przyglądał mi się.

- Matt nie masz przypadkiem lepszych rzeczy do zrobienia?
- Patrze jak się zmieniłaś.
- O 20 u mnie.
- Słucham?
- Wiem jakim jesteś mistrzem patelni. Także ty się rozpakowuj a ja idę coś upichcić.
- Nauczyłam się gotować. Jestem na pewno lepszą kucharką niż ty.
- Okej. Dzisiaj ja, jutro ty. Zobaczymy kto jest lepszy.
- Pamiętaj, że nasza relacja nie jest przyjacielska.
- No tak. Za niedługo będziemy przyjaciółmi ale z korzyściami.
- Będziemy trenerem i graczem. Pamiętaj o tym.
- Jeszcze trochę.

Wyszedł śmiejąc się pod nosem. Ja go kiedyś zabije. Zabrałam się za układanie rzeczy. Mieszkanie wynajęłam razem z wyposażeniem także nie musiałam martwić się o meble. Co prawda nie było ono w moim stylu ale nie będę nie wiadomo jak wymyślać. Zresztą i tak więcej mnie nie będzie niż będę ciągłe rozjazdy, treningi. Napisałam tylko sms do Oli, że wpadnę po rzeczy i wszystko ze mną w porządku. Zabrałam kluczyki z szafki i postanowiłam jechać po jakieś zakupy. W końcu samym światłem się nie najem. Kiedy przekręcałam kluczyk w drzwiach poczułam kogoś oddech na szyi. Wyczułam te specyficzne perfumy. Dalej używał takich samych.

- Anderson czy ty siedzisz pod drzwiami i słuchasz kiedy ja wychodzę?
- Nie akurat jadę do sklepu. A ty dokąd sie wybierasz?
- Do Oli i po jakieś jedzenie.
- Widzisz jak się dobrze składa. Jedziemy moim.
- Nie nie nie. Ja jadę swoim, a ty swoim.
- Ale po co palić tyle paliwa?
- Na razie. -Zeszłam na dół ale wiadomo on ma dłuższe nogi to szybko mnie dogonił i stał już koło mojego samochodu. - Chyba śmieszny jesteś. Zapraszam na miejsce pasażera.
- Iza proszę cię. Jak ja będę wyglądał nie kierując?
- Zawsze zostaje ci jeszcze jazda swoim samochodem.
- Weź jak nas jakieś hotki zobaczą i potem na wszystkich stronach, że nie dość że rządzisz mną w pracy to i po niej.
- Dobra w takim razie do widzenia.
- Boże.

I wsiadł. Ten typ tak ma podyskutuje, ponarzeka a i tak zrobi to co mu się karze. Na początku skierowałam się w stronę mieszkania Kłosa. Anderson zadecydował, że zostanie w aucie. Nawet mi to nie przeszkadzało. Im mniej ludzi widzi nas razem tym lepiej. Zabrałam rzeczy, wręczyłam Oli mój nowy adres i kazałam wpaść jutro na powitalne przyjęcie. Kiedy wyszłam z klatki zauważyłam Matta siedzącego jak gdyby nigdy nic na miejscu kierowcy. Otworzyłam drzwi z drugiej strony i lekko się nachyliłam aby widzieć jego twarz.

- Przesiadaj się.
- Iza wsiadaj.
- Myślisz, że dam ci jechać moim dzidziusiem?
- Mogę kupić dziesięć takich jak ci rozwalę.
- Zabije cię kiedyś.
- I kto będzie najlepszym siatkarzem na świecie? Kto będzie cię tak denerwował jak ja? Kogo będziesz kochała mocniej niż mnie?
- Każdego.

Wsiadłam i nic się nie odzywałam. Zresztą Matt też nie był skory do rozmowy. Widziałam jego minę. Był zdenerwowany. Ale niech sobie nie myśli, że przyleci i ja go od razu będę kochać. To że sobie z nim poflirtuje czy porozmawiam nie robi z nas już zakochanych. Pojechaliśmy pod Tesco.

- Idziemy razem czy obrażony dalej jesteś?
- A ty w ogóle możesz się ze mną pokazać gdzieś? Taka wiocha wyjść z Andersonem na miasto.
- Możesz przestać być złośliwy?
- Ależ oczywiście Pani trener.

Odwróciłam się na pięcie i weszłam do sklepu. Nie patrzyłam czy ten idiota idzie za mną. Mało mnie to interesowało. Wzięłam koszyk i robiłam zakupy. Wrzucałam potrzebne rzeczy i nawet nie zorientowałam się jak minęła godzina. Stałam akurat na dziale ze słodyczami i sięgałam po ciastka ale nie mogłam ich dosięgnąć. Pomimo 175cm wzrostu. Nagle ciastka wylądowały w moich rękach.

- Trzeba było stać za wzrostem.
- Wolałam stać za rozumem. Bo tobie to chyba przed nosem drzwi zamknęli.
- Za urodą to chyba tobie.
- Dobrze że Swietłana była piękna.

Przegrał. Może zapomnieć o moim byciu miłą. Odeszłam od niego. Teraz nie interesował mnie w ogóle. Po drodze do kasy chwyciłam jeszcze swoją ulubioną czekoladę. Wyszłam ze sklepu, zapanowałam zakupy i odjechałam. Bez Andersona. Bez problemu.
~*~ 
Przepraszam za taki długi okres oczekiwania ale nie miałam internetu. Wasze blogi postaram się nadrobić jak najszybciej :) 
Ale jest tego jeden plus. Piszę już 16 rozdział :)