czwartek, 3 marca 2016

21. 7 years.

        Zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy się i byliśmy właśnie w drodze na trening. Kiedy tylko weszłam na hale zobaczyłam te blond cizie stojąca przy Konradzie. Puściłam to mimo oczu i poszłam się przebrać. Rozmawiałam z Falasaca i ze statystykami omawiając poszczególnych zawodników. Po 10 minutach na hale weszli siatkarze, Wrona patrzył się na mnie zdziwionym wzrokiem ale udawałam że go nie widzę. Anderson od razu zauważył że jest coś nie tak i szczerzył się jak głupi do sera. Chciałam ściągnąć mu ten uśmiech z gęby.
        Chłopacy zaczęli biegać, a ja w połowie treningu wyszłam do łazienki. Nie czułam się dzisiaj najlepiej. Zwaliłam to po prostu na natłok pracy i wróciłam z powrotem. Koło Falascy stał właśnie Piechocki senior z Sabina. Myślałam że się przewidziałam. Od razu spojrzeliśmy się na siebie z Facundo. Nie tylko ja byłam wkurwiona. Widziała jakim zabójczym wzrokiem patrzył się na Wrone i zaciskał pięści. Postanowiłam być miła. Chociaż się postarać.

- Witaj Izabello. Chciałbym Ci kogoś przedstawić, oto Sabina Jarzynka. Nasza, jak na razie na próbę, Pani fotograf.
- Miło mi poznać.
- Mnie ciebie również. - widziałam ulgę na jej twarzy, jak dobrze że nie wiesz dziewczyno co ja sobie myślę w środku- Mam nadzieję że dobrze będzie nam się współpracować.
- Tak. Przykro mi ale musimy z Miguelem wracać do pracy. - Odwróciłam się i kwinęłam głową do Facundo.- Facu mogę cię na chwilę prosić.

        Skierowaliśmy się w stronę wyjścia z sali. Kiedy tylko je przekroczyliśmy Conte przytulił mnie do siebie.

- Facu nawet nie wiesz jaka miałam ochotę jej wyjebać. Tak samo Andrzejowi.
- O niego się nie martw.
- Nawet nie próbuj nic odwalać bo cię zawieszę na 3 mecze.
- Spokojnie.

        Chłopacy zaczęli wychodzić więc siatkarz poszedł razem z nimi do szatni. Ja wróciłam do Falascy aby dokończyć wszystkie papiery i kiedy chcieliśmy wychodzić przybiegł do nas Włodarczyk.

- Chodźcie szybko bo się biją.
- Jak to bija ?
- No Conte dał w ryj Andrzejowi, ten mu oddał i tak się bija.

        Wpadłam w szał. W ciągu sekundy byłam w tej szatni i dałam obojgu z liścia w twarz. Falasca stał jak zamurowany, tak samo reszta chłopaków.

- Mam was kurwa dosyć. Zachowujecie się jak małe dzieci.
- Iza to nie moja wina on się na mnie rzucił.
- Tak samo jak rzuca się na ciebie Sabina co wieczór? Nie kłam. Ja o wszystkim wiem.
- Coo? To nie tak.
- Nie tłumacz się. Jesteście oboje zawieszeni na 3 mecze i nie dyskutować. A Ty się wyprowadzasz.

        Wyszłam. Nawet się nie przebrałam tylko chwyciłam ciuchy i nie przejmowałam się niczym. Po jakiejś chwili byłam w domu. Dobrze ze nie mieszkałam daleko od hali. Zakluczyłam mieszkanie, poszłam do sypialni, zakryłam się kocem i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać. Nie mogłam pokazać im jak mnie to boli jednak tutaj w moim czterech ścianach nic mnie nie powstrzymywało.
        Zasnęłam, a kiedy się obudziłam w moim telefonie było mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości. Oddzwoniłam tylko do prezesa i trenera. Falasca kazał mi już nie przychodzić na dzisiejsza siłownię i dać znać potem jak się czuje.
        W końcu postanowiłam odczytać wiadomości. Te od Andrzeja od razu osunęłam nawet nie patrząc na treść. Wzięłam te od Patrycji, do niej również zadzwoniłam powiedzieć ze wszystko w porządku. Później te od Facundo.

"Iza to nie tak. Nie mogłem się patrzyć jak on szczerzy się jak głupi do sera i myśli ze ty o niczym nie wiesz."
"Izi no proszę odbierz. Ja wiem ze zawiniłem ale muszę wiedzieć co z Tobą."
"Bo zaraz wywarze te drzwi także karze ci je otworzyć w tej chwili. Ewentualnie się włamie a tego raczej byś nie chciała. "

        Koniec wiadomości od Conte. Przeraziłam się tym ostatnim sms i wyszłam rozejrzeć się po mieszkaniu. Nikogo nie było. Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam słodki widok. Argentyńczyk spal na schodach oparty o ścianę. Nie miałam serca go tak zostawić. Lekko go walnęłam w ramie, a ten od razu się ocknął.
        Weszłam do mieszkania a on za mną. Bez pytania poszłam mu zrobić herbatę. Kiedy była ona już gotowa usiedliśmy w pokoju i zaczęliśmy rozmawiać. Bałam się tylko jednego. Tego ze Facundo może zacząć się bardziej angażować skoro teraz jestem wolna. A tego bym nie chciała.

~Perspektywa Patrycji~ 

        Kiedy Włodarczyk wbiegł do mojego gabinetu, 
mało co się nie zabijając w futrynie i powiedział, że się leją to od razu pobiegłam do szatni. Zaskoczył mnie widok Conte lejącego Wronę po mordzie. Tym sposobem wiedziałam, że będę miała sporo roboty. Po skończeniu opatrywania obu idiotów i skończeniu papierkowej roboty, przebrałam się i skierowałam się do wyjścia. Spojrzałam na swój samochód. Westchnęłam głośno. 
        Zadzwoniłam po pomoc drogową i odholowali moje auto do warsztatu. A mnie czekał kolejny spacerek do swojego mieszkania. Po drodze napisałam chyba z milion wiadomości do Izy z zapytaniem, czy wszystko okej, ale nie dawała znaku życia. Zrobiłam jeszcze zakupy i skierowałam się prosto do domu. 

- Pomóc ci? – Usłyszałam pytanie.
- Srecko a ty co tu robisz? – spytałam zaskoczona jego obecnością.
- Byłem sobie pobiegać, póki pogoda jeszcze jest znośna.
- Jest połowa grudnia. – Stwierdziłam.
- No i to jest dziwne, nie? – Zaśmiał się. – Ale dzisiaj się działo na treningu, co?
- Daj spokój. Nie sądziłam, że doczekam kiedyś momentu, że tutaj będzie się ktoś lał po mordzie. Ale widocznie Conte miał powód. I to dość niezły, skoro to było warte zawieszenia na 3 mecze. – Odpowiedziałam.
- Dużo miałaś z nimi roboty?
- Nieee tam, tylko parę zadrapań, siniaki gdzie nie gdzie. Mogło skończyć się gorzej, gdyby Iza nie wparowała.
- Właśnie, co się z nią dzieje? Jest jakaś zamyślona, zdołowana.
- Nie wiem właśnie. Nie miałam okazji nawet jej złapać, bo szybko wybiegła z hali. – stwierdziłam zdziwiona. – Dam sobie głowę urwać, że chodzi o Wronę.
- Skąd to wiesz?
- Znam Izę nie od dziś. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Daj te zakupy, bo się przeciążysz.
- Żebyś ty sobie czegoś nie naciągnął. – mruknęłam. – Ale jak chcesz to nieś. – Zaśmiałam się i podałam mu dwie siatki.
- Dzięki. – Zawtórował mi. Poszliśmy do mojego bloku, a potem mieszkania. Rozmawialiśmy sobie od tak. Tematów nam nie brakowało.
- Może wejdziesz na kawę? – Spytałam.
- Nie chcę robić kłopotów.
- Daj spokój, jakoś się muszę odwdzięczyć za targanie moich siat. – Zaśmiałam się.
- No dobra, skuszę się. – Uśmiechnął się. Po chwili byliśmy w przedpokoju, a potem w kuchni z aneksem. Po rozpakowaniu zakupów zrobiłam Serbowi kawę i ukroiłam ciasta. Usiadłam na blacie po drugiej stronie wyspy.
- Ładnie tu masz.
- A dziękuję. – Uśmiechnęłam się. – Serio jeszcze u mnie ani razu nie byłeś? – Spytałam nieco zdziwiona.
- Chyba jeszcze nie miałem okazji.
- To dziwne. – Mruknęłam.
- W ogóle szłaś dzisiaj pieszo.
- Aaaa samochód mi się popsuł wczoraj. Albo coś z silnikiem, albo po prostu mnie znienawidził za to, że tak często go używam. - Siatkarz zaśmiał się na te słowa. Uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam głową. Spędziliśmy ze sobą całkiem miłe popołudnie. - A co robisz na święta? – Spytałam.
- W Serbii święta dopiero są w styczniu no i niestety lub stety w tym czasie sezon trwa w najlepsze, więc wiesz.
- Ooo to słabo. Ale teraz lecisz do domu, nie?
- No tak i to fajnie, bo tęsknię za rodziną, ale wiesz. Samemu w święta to tak słabo.
- To nie możesz pogadać z Falascą, Izą lub z Piechockim o 2-3 dni wolnego? Od tego chyba nikt nie zginął.
- No niby nie, ale wiesz, że reakcja może być różna.
- Moim zdaniem powinieneś porozmawiać z nimi, że chciałbyś święta spędzić z rodziną, a nie sam w mieszkaniu w dodatku w Polsce, gdzie święta są za parę dni.
- Może i spróbuję. A ty co robisz na święta? Jedziesz do rodziny? - Spytał. Spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się pod nosem niezauważalnie.
- Wyprowadziłam się z domu zaraz jak skończyłam 18 lat, bo nie mogłam znieść swoich rodziców. – Westchnęłam.
- Jak to? Przecież szkołę miałaś.
- Mieszkałam w internacie do skończenia szkoły. Dostawałam różne stypendia, pracowałam w weekendy. Szybko się nauczyłam samodzielności. Chcesz piwo? Na trzeźwo chyba drugi raz tego nie przetrawię. – stwierdziłam.
- A pewnie. – stwierdził. Podałam mu otwartą butelkę, a po chwili sama się napiłam. Przeszliśmy do salonu. - I od tamtej pory nie masz z nimi kontaktu?
- Ani z rodzicami, ani z siostrą, nawet z dziadkami. Tylko z chrzestną od czasu do czasu gadałam. Tak to jestem sama. O przepraszam Izę znam już od ładnych 9 lat. To na nią zawsze mogłam liczyć, mimo że mieszkałyśmy ponad 130 kilometrów od siebie. – zaczęłam mu opowiadać swoją historię, która nie byłą tak kolorowa, jakby się mogło wydawać. /

        O dziwo chłopak słuchał uważnie, albo udawał, że słuchał. Nie lubiłam wracać do tamtych czasów. Były ciężkie. Tylko jedyna Iza wiedziała, przez co przeszłam. Po około 21 pożegnałam się z Lisinacem i zostałam sama w mieszkaniu. Zadzwoniłam do Izy.

- Halo?
- Hej Iza. Wbijasz do mnie dzisiaj? Nie rozmawiałyśmy długo. A wydaje mi się, że mamy o czym.
- Jasne. Za 10 minut będę. Przynieść coś?
- Wino mam. 4 butelki.
- Widzę, że przyszykowana.
- Jak zawsze. – Zaśmiałam się.

        Szybko przyszykowałam jakieś jedzenie. Po dosłownie 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Była to moja przyjaciółka. Miała zapuchnięte oczy. To nie umknęło mojej uwadze. Nie skomentowałam tego na wejściu.

- Dzisiaj dzień pełen wrażeń, co? – Spytałam.
- Daj spokój. – Mruknęła.
- Iza co się dzieje? I nie mów mi, że wszystko okej, bo nie uwierzę w ten kit po raz kolejny. – stwierdziłam zmartwiona.
- Co tu dużo mówić. Wrona leciał na dwa fronty. – prychnęła prosto z mostu.
- Okej, tego się nie spodziewałam. – powiedziałam zszokowana. Dosłownie po sekundzie niezręcznej ciszy dziewczyna zaczęła płakać mi w ramię. Przytuliłam ją mocno i zaczęłam uspokajać. - Jak ja mu kurwa zafunduje masaż to on nie wstanie przez tydzień. – Warknęłam.
– Wiesz, że czułam, że coś z nim związane to będzie? – spytałam.
- Chyba za dobrze mnie znasz.
- Kochanie, ja cię znam lepiej niż siebie samą. – zaśmiałam się.
- To wiem. – odpowiedziała śmiejąc się przez łzy. – Ale to jeszcze nie koniec.
- A co się dzieje?
- Facu powiedział, że mu na mnie zależy. Że mnie kocha.
- NO CO TY. – Niemal krzyknęłam.
- Dasz wiarę? Utknął ze mną we friendzone. – Wypiła duszkiem cały kieliszek wina.
- No to masz ciekawe życie towarzyskie powiem ci. – zrobiłam to samo co przed kilkoma chwilami przyjaciółka.
- I co lepsze zawiesiłam go na 3 mecze. I jego i Wronę.
- No zasłużyli. Co to ma być. Trójkąt wzajemnego wkurwiania? – Spytałam.
- Trójkąt?
- Anderson, Conte i Wrona.
- Conte z nich wszystkich najlepiej się zachował. – Zaśmiała się.
– A tobie jak się tu żyje?
- Trochę zbyt cicho, ale jest okej – uśmiechnęłam się.
- Wy coś z Lisinacem, czy z Włodarczykiem…
- Co ty broń Boże! – powiedziałam szybko. – Z Włodarczykiem oprócz wzajemnego podnoszenia ciśnienia nic nie ma.
- A Lisinać?
- Izka dobrze wiesz, że nie możemy się spoufalać. Łączą nas relacje czysto koleżeńskie. – odpowiedziałam.
- Pasowalibyście do siebie.
- IZA! – krzyknęłam.
- No co. – zaśmiała się głośno.
- Był dzisiaj u mnie. Spotkałam go po treningu jak biegał. Pomógł mi z zakupami, zaprosiłam go na kawę…
- Uważaj, bo od tego się zaczyna.
- Jasne, jasne. – mruknęłam. – Też sobie szczerze rozmawialiśmy, trochę poważniej, czasami troszkę mniej poważnie. Dowiedział się nieco o mojej przeszłości.
- Ile? – spytała.
- Tyle, że jak skończyłam 18 to się wyniosłam od rodziców, że nie mam z nimi kontaktu i że nie chcę ich znać.
- Czyli w sumie całość.
- Niby jo…

        Tak sobie zaczęłyśmy rozmawiać od serca. Nie obyło się bez opróżnienia całej zawartości wina z butelek. Zrobiłyśmy sobie taki babski wieczór , że ja nie chciałam sobie wyobrażać, co będzie następnego ranka.

~*~
Nie wiem co się dzieje ale nie chce mi wyrównać równo czcionki. Przepraszam za to ale to nie moja wina ;C 
Tak jak widać dzieje się i dziać się będzie dalej. Moja wena chyba powoli wraca, chociaż nie chce zapeszać. 
Przepraszam, że nie komentuje waszych blogów ale obiecuje, że to nadrobię. Czytam na bieżąco, ale nie mam zbytnio czasu komentować.